Dzisiaj nietypowo, nieprogramistycznie. Publikuję swój tekst, który kiedyś napisałem na potrzeby zupełnie innego medium niż mój blog.

Wieczór 21 sierpnia 2018 roku. Całkowicie normalny, nudny wieczór. Siedzę przy odpalonym wentylatorze, próbując nie umrzeć z przegrzania w trakcie przeglądania kolejnych stron pełnych nic nieznaczących obrazków z nosaczami. Oddzielony od rzeczywistości mrugającym niebiesko ekranem kontempluję zawieszenie własnych myśli. Istnieję w swoim własnym świecie – bańce naprędce wydmuchanej z kociego futerka i gównoburz w komentarzach. A obok tego mirażowego świata rozgrywa się tragedia, która – jako uczestnika Internetu – powinna mnie obejść. Ale nie obchodzi, bo już zapomniałem…

21 sierpnia 2018 roku na pewno nie zapisze się w annałach historii jako dzień obfitujący w podniosłe wydarzenia. Nie stało się nic godnego uwagi, nie było zamachu terrorystycznego w Londynie ani nowa rewolucja w Rosji nie zmiotła kapitalizmu z oblicza Ziemi. Żadne zdarzenie nie było na tyle istotne, by historycy przez kolejne dziesięciolecia debatowali nad konsekwencjami i stawiali ptaszka w rubryce „postąpił słusznie” czy też „to było głupie”. A przecież 21 sierpnia 2018 roku to dzień, w którym umarła legenda. Legenda, która jeszcze rok wcześniej święciła tryumfy, jaśniała oślepiającym blaskiem tysiąca słońc. Niemniej tego upalnego dnia, owego nieszczęsnego 21 sierpnia 2018 roku, mało kto już pamiętał, kim był Stefán Karl Stefánsson.

Robbie Zgniłek odszedł w niepamięć, tak jak i inni bohaterowie Internetu. Wszyscy oni dostali swoje pięć minut, by w końcu znudzić się nałogowym klikaczom i trafić na elektroniczne wysypisko. Ich cienie i duchy snują się po odległych zakątkach Google’a i YouTube’a, czekając na zagubionego wędrowca, który rzuci swym ślepym okiem na dawnych bohaterów, zanim na nowo wchłonie go wir nowych wrażeń. I tylko co bardziej sentymentalni zatrzymają się na kilka minut takiego 21 sierpnia 2018 roku i uronią łzę nad grobem kolejnej legendy. A następnie pójdą dalej, szukając nowego herosa.

Taka jest bowiem pamięć Internetu.