Odjulianiłem się…
Dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym uświadomiłem sobie, że niemal całkowicie się odjulianiłem. W tym miejscu jestem Ci winny, Drogi Czytelniku, kilka słów wyjaśnienia. Zacznijmy od niezbędnego kontekstu kulturowego:
Skoro już mamy to za sobą, pozwól, że zacytuję Ci oficjalną definicję odjulianienia z mojego osobistego Słownika wyrazów, które wymyśliłem, gdy zbyt długo myślałem lub miałem gorączkę:
odjulianienie – stan, w którym, mimo bezrefleksyjnego, szybkiego wykonywania danej czynności, dociera do nas, że jest ona bez sensu
Ten przedziwny stan dosięgnął mnie ostatnio i wzmożony dodatkowo został przez niezwykle refleksyjny wpis mojego kolegi po fachu. Doszedłem do wniosku, iż, faktycznie, moje działania wydają się nie mieć sensu.
Dzień w dzień to samo. W pracy – kolejny bugfix dla skomplikowanego edytora tekstu. Gdy praca się kończy, siadam do swoich prywatnych projektów (ostatnio męczę ComSemRela… z dość oczywistych powodów). Gdy już kodzenie mi nie idzie tak bardzo, jak zawsze, przesiadam się na forum (fora?) i grupy dyskusyjne na FB. I tam zaczyna się moje prawdziwe życie – znów staję się Comandeerem. Tym marudą z takim śmiesznym, niebieskiem avatarem. Tym botem, co to zawsze odpisuje w pięć sekund i wie więcej niż Google. I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdybym nie czuł, jak bardzo jest to wszystko odjulianione.
Gdy zostałem redaktorem WebKrytyka (mój pierwszy wpis jest z lutego 2012 roku – toż to już ponad 5 lat…), miałem poczucie wspaniałej, wiekopomnej misji. Samotny rycerz, który musi zmierzyć się z siedmiogłowym smokiem polskiej Sieci i pokonać jednym ruchem swej ręki demona niesemantyczności i niedostępności. Od tego dnia minęło już 5 długich lat, a ja wciąż jestem w swej misji tam, gdzie byłem: nigdzie. Odjulianienie coraz silniej zagląda mi w oczy, drwi jawnie ze mnie.
Przez te 5 lat nie udało się nawet polepszyć opisów obrazków, nie mówiąc już o podniesieniu świadomości webdeveloperów w kwestii dostępności i semantyki. Jakość materiałów szkoleniowych, jakie powstają, zdaje się spadać zamiast polepszać. Strony są coraz mniej dostępne i trend ten posuwa się w zastraszającym tempie. Złota era Angulara, a obecnie Reacta, zabija nieubłaganie standardy sieciowe – zresztą niektóre były zawsze martwe. Zamiast HTML-a piszemy w składni, którą nasi mądrzejsi przodkowie dawno odrzucili, udajemy, że CSS nie istnieje, a JS stał się taką świętością, że jego najzajadlejsi przeciwnicy nazywają to psychozą. Webdev w roku 2017 się po prostu odjulianił – a przynajmniej nie ma już w nim miejsca dla idealistów i innych odszczepieńców mnie podobnych.
Ferrante mylił się w jednym. W tym, że oddzielił webdev od ważnych spraw. Dla mnie jest to ważna sprawa… A może była. To wszystko się odjulianiło, a ja razem z tym.
Tęsknie za starymi, dobrymi czasami. Wtedy Sieć nie była po prostu biznesem.
Komentarze
Przejdź do komentarzy bezpośrednio na Githubie.
Dawne komentarze
Ten blog wcześniej korzystał z systemu komentarzy Disqus. Jednakże pożegnaliśmy się i postanowiłem, że zaimportuję do nowej wersji stare komentarze z niego. Cóż, jego system eksportu na wiele nie pozwala…
Kurde ziom, lepiej bym tego nie ujął, ostatnio łapie sie na tym samym... Może czas pisać blogi dla devow na temat jak żyć ?
Prędzej medycyna osiągnie poziom, w którym brak będzie niepełnosprawnych, niż sieć stanie się dla nich dostępna
Trochę źle do tego podchodzisz. Ty nie możesz wyeliminować niesemantyczności i niedostępnośc w sieci. To niemożliwe. To trochę jak nauczyciel języka polskiego, który ma misję wyeliminować błędy ortograficzne. Zawsze pojawi się ktoś, kto nie chce się nauczyć pisać poprawnie lub dopiero zaczyna się tego uczyć.
Twoją misią jest uświadomić jak najwięcej ludzi o tym. I to ci się udało, sprawdź ile osób odwiedziło "Semantyczny blog w HTML5". Za twoją sprawą, wiele osób z wadami wzroku, ma teraz większy wybór dostępnych stron.
Może pocieszy cię fakt, że gdyby nie ty, to byłoby o wiele gorzej. Teraz świerzak umieszczający stronę do oceny dostaje garść rad, dotyczącej dostępności i semantyczności. Niekoniecznie od ciebie, tylko od ludzi, którzy mieli styczność z twoim poradami.
Nidy nie będzie idealnie, ale może być lepiej.
Dzięki c:
dobrze powiedziane, sam lubie czytać jak Comandeer ocenia projekty innych i przekładać to na swoje prace :)
Psycholog nie może się łamać gdy pomoże skutecznie tylko 3 na stu pacjentom, mistrz sztuk walki nie może się łamać gdy 2 na stu uczniów stanie się godnym bycia jego następcą, uzdrowiciel/lekarz nie uzdrowi świata ale jak uzdrowi chociaż 1 dziecko to czy jego robota jest Julianizmem bo tylko jednemu dziecku pomógł?
Comandeer pracujesz dla siebie, natomiast wiedza którą pozostawiasz poza pracą jest dla wielu przydatna i nawet jak nie potrafi/nie chce się jej w całości stosować to jej efekty są. Nawet jak nie widzisz ich gołym okiem. Grunt to robić swoje - skorzysta kto chce.